sobota, 9 września 2017

6. Nowy porządek




Sznur na szyi zaciśnij
zniewol, zmieć z powierzchni
zabij, ziemią przysyp
ad finem

Wziął kilka głębszych wdechów, czując jak lodowate powietrze powoduje piekący ból w jego płucach. Nie potrafił się odnaleźć w sytuacji, w której się znalazł. Dziewczyna stała naprzeciwko niego, czekając aż się uspokoi. Gdzieś z tyłu głowy dźwięczał mu wewnętrzny głosik, kajający go za to nagłe oniemienie.
Rozejrzał się po pomieszczeniu. Miętowe płytki, metalowe meble i jaskrawe światło, świadczyły o tym, że najprawdopodobniej znajdują się w podziemiu skrzydła szpitalnego.
– Co to wszystko ma znaczyć? – jęknął. Odchrząknął, słysząc drżenie własnego głosu.
Nie spodziewał się tak szybko jej zobaczyć. To spotkanie było nieuniknione, jednak zaskoczyła go. Coś w sylwetce, teraz już niemal dorosłej kobiety, mówiło mu, że nastąpiły  zmiany. Jej mięśnie były bardziej widoczne, niż kiedy widział ją ostatnim razem, a sylwetka wyprostowana, silna, niemal władcza.
– Tylko spokojnie – odparła rozmówczyni, unosząc dłonie, zupełnie jakby przed nią stał wystraszony kundel, a nie ostatni potomek klanu Uchiha. – Mamy tylko chwilę, ale postaram odpowiedzieć na najważniejsze dla ciebie pytania, tylko wybierz roztropnie. Przed poranną zmianą musisz wrócić do celi.
Sasuke starał się uspokoić oddech. Mimo wszystko, musiał zachować spokój i dowiedzieć się, co właściwie miało miejsce w wiosce podczas jego nieobecności.
– O co w tym wszystkim chodzi, Sakura? – spytał niskim, typowym już dla siebie głosem. Celowo zwrócił się do niej po imieniu, chcąc jak najlepiej wykorzystać swoją szansę na uzyskanie informacji. – Co Kakashi robi w ANBU na stanowisku dowódcy?
– Zacząłeś od najbardziej upierdliwego pytania – odpowiedziała z głośnym westchnieniem. – W takim razie opowiem ci pokrótce wszystko, co musisz wiedzieć, a na pytania przyjdzie czas innym razem. Zanim jednak zacznę, to ja muszę spytać o coś ciebie. – Zrobiła krótką pauzę, wbijając w niego intensywnie spojrzenie, pod którym ani na chwilę się nie złamał. – Musisz powiedzieć mi czy jesteś z nami. Szczerze. Potrzebuję szczerej odpowiedzi. Jeśli nie chcesz wracać, nie kłam. Przysięgam ci, że jeżeli taka jest twoja wola, zrobimy wszystko, żebyś odzyskał wolność i poszedł w swoją stronę.
Nie spodziewał się tego. To nie były żadne błahostki. Coś niedobrego działo się w Wiosce Liścia i nie wiedział, co miał odpowiedzieć. Co było na tyle ważne, by wypuścić na wolność seryjnego mordercę i zdrajcę? Przez moment bił się z myślami, ale od samego początku czuł, że jest tylko jedno słowo, które po tylu latach tułaczki będzie w stanie przejść mu przez gardło.
– Tak – odparł, po chwili dodając – jestem z wami, cokolwiek to znaczy.
Uśmiechnęła się lekko, wręcz triumfalnie i przez moment zastanawiał się czy podjął właściwą decyzję. Patrzył przez chwilę wyczekująco i chrząknął, kiedy nadal milczała.
– W takim razie mogę powiedzieć ci kilka słów o obecnej sytuacji. – Zaczęła, przysiadając na skraju metalowego stolika, stojącego pod jedną ze ścian. – Od paru dobrych miesięcy, ktoś usilnie stara się zniszczyć strukturę Konohy. Jesteśmy pewni, że Danzou maczał w tym palce, razem ze swoimi królikami, jednak nie możemy podjąć żadnych kroków, nim nie zbierzemy dowodów. W chwili kiedy Danzou złożył rezygnację ze stanowiska, coś zaczęło cuchnąć. Tsunade natychmiast umieściła na jego miejsce Kakashiego, jednak nawet idiota by się zorientował, że nie dla wszystkich Hatake jest prawowitym następcą oddziałów ANBU.
– Stąd tyle nowych shinobi w skrytobójcach – wtrącił Sasuke, na co Haruno skinęła głową.
– Tsunade wcieliła w szeregi kilka zaufanych osób: Shikamaru, Ino, Saia, Hinatę i mnie. Każde z nas siedzi w innym dziale, w ten sposób ma choć minimum kontroli nad tym, co dzieje się za plecami Kakashiego. Shikamaru zajmuje się strategią, Ino i Sai, jak mogłeś się już domyślić, siedzą w wyciąganiu informacji, natomiast Hinata i ja pełnimy rolę medyków na większych misjach.
– Co z Uzumakim? – spytał Uchiha, nie mogą się powstrzymać. Jeżeli wszyscy działali w tajemnicy, nie miał pojęcia dlaczego Naruto zaprzepaścił ich szanse, włamując się do więzienia.
– Powierzyłbyś tak ważne zadanie Naruto? – Zaśmiała się, jednak bez cienia rozbawienia w głosie. – Naruto wie tylko tyle, ile musi. Dzięki temu ludzie Danzou nas nie podejrzewają. Wiedzą, że gdyby Uzumaki miał pojęcie o tym, co się dzieje, narobiłby rabanu. Dopóki Naruto zostaje nieświadomy i dalej jest typowym Naruto, mamy ugrane nieco czasu, zanim wszystko, że tak powiem, jebnie – dokończyła wulgarnym akcentem, rozkładając ręce. – Finito.
– Czyli co właściwie się stanie? – W głowie Sasuke aż huczało od pytań. Nie wiedział która jest godzina, ale czuł, że nie zostało wiele czasu na zadawanie pytań.
– Chcemy stworzyć bezpieczną strefę w podziemiach wioski. Dawniej było tam laboratorium, w którym pracował między innymi Orochimaru, teraz stoi puste.
Sposób w jaki Sakura wypowiedziała imię jego byłego mistrza sprawił, że przeszedł go nieprzyjemny dreszcz. Nie słyszał w jej głosie ani uznania, jakim darzyła go kiedyś, ani pogardy. Zwracała się do niego jak przeszkolony żołnierz do rekruta, jednak gdzieś w głębi duszy skrywała pokłady nagromadzonego przez te wszystkie lata żalu.
– Bezpieczna strefa? – spytał, marszcząc czoło.
– Niewiele mogę ci na ten temat powiedzieć, to ściśle tajne – mruknęła, patrząc przelotnie na zegarek. – Chcemy w razie konieczności mieć jak odseparować mieszkańców. Według planów Wioski Liścia, sekretne podziemia zostały zasypane tuż po wojnie. Część z nich jednak przetrwała, część oczyszczamy z gruzu i przystosowujemy do zamieszkania. Wie o nich tylko garstka zaufanych osób, więc… – Urwała na moment, po czym posłała mu surowe spojrzenie. – Nikt nie będzie miał skrupułów, żeby cię zabić, jeśli tylko nas zdradzisz. Słowo się rzekło, dlatego wcześniej dałam ci szansę na ucieczkę.
Nie spodobał mu się ton, którym mówiła. Brzmiał, jakby od jej decyzji zależało jego dalsze życie. Duma nie pozwalała mu na to, by tak się do niego zwracała. Jednocześnie był zbyt zrezygnowany żeby ponownie uciec. Bezdomność stanowczo za długo mu dokuczała.
Tylko czy teraz zdoła wrócić do domu?
Skoro wkrótce i jego dom mógł stanąć w płomieniach, mógł chociaż razem z nimi o niego walczyć. Prócz budynku klanu Uchiha, nie miał na tym świecie niczego innego.
Cóż mu pozostało?
– Jest nas za mało, by zgnieść w zarodku nadchodzący bunt, więc pozostaje nam tylko stworzyć bezpieczne miejsce i w razie potrzeby chronić mieszkańców. Na ten moment tylko Tsunade, Hinata i ja jesteśmy w stanie pełnić role lekarzy. Prócz naszej trójki jest jeszcze Ino i Tenten, ale one znają zaledwie podstawy medycznych jutsu – powiedziała Haruno, a w jej głosie słychać było smutek. Po raz kolejny zerknęła na zegarek i wstała. – Shinichi, odprowadź go do celi.
Strażnik, który do tej pory stał w ciszy przy drzwiach, znów zakrył oczy Uchihy pod grubym bandażem. Tym samym dał mu do zrozumienia, że mimo wszystko, wciąż mu nie ufają.  
– Dlaczego chcecie, abym się do was przyłączył? – spytał Sasuke, kiedy poczuł powiew stęchłego powietrza, gdy najprawdopodobniej strażnik otworzył drzwi.
Dziewczyna milczała przez chwilę, a kiedy się odezwała, jej głos brzmiał tak, jakby była rozbawiona zadanym przez niego pytaniem.
– Dobrze by było mieć Uchihę w swoich marnych szeregach.

***

Kolejna doba minęła mu w zupełnym znudzeniu. Jedynym pozytywnym aspektem było przeniesienie do suchej i mniej cuchnącej celi. Z niecierpliwością czekał na nocną zmianę, lecz mimo pojawienia się Shinichiego, nie zabrano go na kolejne spotkanie w szpitalu. Mógł się tego spodziewać, jednak z każdą minutą w jego głowie rodziło się więcej pytań. Kilkakrotnie musiał ugryźć się w język, by nie sprowadzić na sprzymierzonego strażnika kłopotów.
Nie wiedział, co dzieje się w Konoha-gakure i czuł rosnący niepokój. Mimo wszystko, w ciszy leżał na pryczy, raz po raz pocierając zmarznięte dłonie. Nikt jeszcze nie doniósł mu pościeli ani koca, przez co chłód doskwierał niemiłosiernie.
– Niewiele tego jest, ale chociaż świeże.
Jak na zawołanie, usłyszał cienki głos Tenten. Dziewczyna minęła Shinichiego i podała mu spore zawiniątko: kołdrę i więzienny uniform, zawinięte w podarte prześcieradło. Z wdzięcznością przyjął od niej pakunek oraz aluminiową kasetkę i odprowadził ją wzrokiem.
Rozłożył prześcieradło na zatęchłym, trzeszczącym łóżku. Czując zapach detergentu nie wzdrygnął się, a wręcz zaciągnął jego wonią. Mieszanina chloru i mydła dała mu złudne poczucie względnej czystości. Skrzywił się, przywdziewając zgniłozielony kombinezon. Nigdy nie myślał, że kiedykolwiek spotka go takie upokorzenie. Gdyby nie marzł, z pewnością rzuciłby go w kąt lub wykorzystał, co najwyżej do podtarcia tyłka.
Kiedy zdjął pokrywkę z metalowego pudełka, poczuł jak jego wnętrzności zaczynają urządzać sobie dziki, głośny rajd. Wewnątrz pojemnika znajdowały się cztery kawałki – co najważniejsze – świeżego chleba, słoiczek naturalnego jogurtu i szklana butelka, z ciepłą herbatą. Jeszcze nigdy tak bardzo nie smakowało mu pieczywo. Więzienne suchary pozwalały zapełnić żołądek, ale były twarde i z trudem przechodziły przez gardło.
Kiedy skończył posiłek, okrył się kołdrą i czekał, aż nadejdzie sen. Zmiana warty strażnika świadczyła o tym, że nadszedł świt. Zacisnął powieki. Miał dosyć użerania się z upierdliwymi, dziennymi wartownikami.
– Uchiha Sasuke. – Usłyszał, kiedy tylko Shinichi opuścił więzienny korytarz. – Nie podskakujesz tak bardzo, kiedy masz zablokowany przepływ chakry.
Uchiha odwrócił się na drugi bok, nie reagując na głupawe zaczepki.
– Nie szczekasz już tak bardzo, psie. – Kontynuuował monolog, celowo prowokując więźnia.
Czarnowłosy zacisnął szczęki, słysząc wyzwisko. Nienawidził kiedy ktoś szargał jego dumę.
– Hau, hau, kundelku! – Krzyknął strażnik, uderzając butem o kraty. Kilkanaście metrów dalej ktoś zarechotał; najwyraźniej nie wszystkie cele były puste. – Ostatnio byłeś nieco bardziej pyskaty.
– Na twoim miejscu, uważałbym na słowa – powiedział ostrzegawczo Sasuke, spokojnym i niskim tonem.
Nie znosił gówniarzy, którzy starali się pokazać, że są kimś więcej, podczas gdy byli nikim. Dzieciak najwyraźniej ledwo wykiełkował w szeregach ANBU, a teraz starał się odgrywać rolę pana i władcy, stojąc bezpiecznie po drugiej stronie żelaznej bariery.
– Bo co mi zrobisz, Uchiha? – zapiszczał, celowo przeciągając samogłoski. Chwycił pręty obiema rękoma i począł szarpać, wydając z siebie wysokie odgłosy. – Hau, hau, hau! – Jęczał, w akompaniamencie śmiechów innych więźniów, którym najwyraźniej brakowało jakiejkolwiek rozrywki.
W ułamku sekundy Uchiha doskoczył do drzwi celi, chwytając za szyję strażnika. Może i był pozbawiony chakry, jednak jego taijutsu również było na wysokim poziomie. Musiał nauczyć dzieciaka manier i szacunku do silniejszych.
Strażnik zacharczał, nie mogąc wyplątać się z uścisku. Jego ramiona za głęboko wpadły między kraty, blokując się dodatkowo pod rękami Sasuke. Oczy chłopaka zdawały się wypadać z orbit, kiedy starał się łapczywie złapać oddech.
– Lekcja pierwsza – mruknął Sasuke, z satysfakcją przyglądając się jego staraniom. Wreszcie mógł znów poczuć choć namiastkę swojej siły. – Nigdy nie zbliżaj się w pojedynkę do celi więźnia, bo może przypadkiem stać ci się krzywda.
Na ułamek sekundy poluzował uścisk, by jego ofiara mogła wziąć krótki oddech, po czym znów zacisnął palce na jego krtani.
– Lekcja druga – dodał Uchiha, kręcąc głową z udawaną dezaprobatą. – Jeśli nazywasz kogoś silniejszego od siebie psem, w takim razie ty jesteś zwykłym robalem, którego pies wysrał razem ze swoim gównem, rozumiesz? – Potrząsnął chłopakiem, którego twarz stawała się coraz bardziej czerwona. –  Rozumiesz? – Powtórzył, na co chłopak począł, w miarę możliwości, poruszać głową w górę i w dół. – W takim razie lekcja trzecia, nauczymy cię przepraszać.
Uśmiechnął się chytrze, lecz nim cokolwiek zrobił, strażnik otworzył usta, niczym ryba łapiąca wodę.
– P-szraszm – wysapał niewyraźnie, a z jego oczu płynęły strumienie łez.
Uchiha puścił go, zanosząc się głośnym śmiechem. Chłopak miał może z dwadzieścia lat, wyglądał jakby zaraz miał się posikać z przerażenia. Kiedy tylko ręce Sasuke odsunęły się od jego szyi, odskoczył do tyłu, przyciskając plecy do przeciwległej ściany.
Z oddalonych cel dało się słyszeć pojedyncze oklaski i pogwizdywania. Czarnowłosy wrócił na pryczę i owinął się szczelnie kołdrą. Miał spokój do końca dnia i był niemal całkowicie pewien, że nazajutrz ktoś inny zostanie wysłany na poranną zmianę.
– Pożałujesz tego co zrobiłeś, Uchiha – wysapał strażnik, wciąż kaszląc.
Sasuke znów wybuchnął śmiechem, nie mogąc pojąć, jak ktoś, kto dostał wpierdol przez kraty, może jeszcze się rzucać. Bądź co bądź, przypominał mu Uzumakiego.
– Czyżby? – zapytał, słysząc chrapliwe kasłanie.
– Nie wiesz z kim zadarłeś – odparł chłopak, oddalając się do kanciapy, z której miał widok na więźniów.
– Powodzenia – odpowiedział Sasuke z rozbawieniem. – Już nie mogę się doczekać, powinienem ci wręcz podziękować. Dostarczyłeś mi trochę rozrywki.
Strażnik prychnął głośno, kopiąc kawałek leżącego na ziemi tynku. Nie nadawał się do tej roboty. Uchiha wiedział, że kimkolwiek by nie był, prędzej czy później wyleci na zbity pysk. Jeden idiota w wiosce był wystarczający, a Uzumaki zaklepał sobie to miejsce już lata temu.

***

Kolejna noc zdawała się nie różnić niczym od poprzedniej, prócz tego, że zamiast Shinichiego, na warcie pojawiła się sama Tenten. Milczał, nie mogąc sobie przypomnieć, czy Sakura wymieniła jej imię, kiedy rozmawiali o sprzymierzeńcach Tsunade.
Raz po raz, ktoś wchodził na więzienny korytarz i zamieniał z dziewczyną kilka słów, po czym ze zdenerwowaniem opuszczał hol, stanowczo zbyt mocno trzaskając drzwiami. Panował spory ruch i hałas.
– Co się dzieje? – spytał Sasuke, kiedy Tenten po raz kolejny została nawiedzona przez pracownika więzienia i wróciła sama do kanciapy. Zaryzykował; czekanie na odpowiedź zdawało się trwać tygodnie, choć najwyraźniej minęło kilka sekund.
Dziewczyna podeszła bliżej jego celi, pod pretekstem rozdania racji żywnościowych.
– Ewakuują górne piętra więzienia – szepnęła, podając mu butelkę z wodą i paczkę sucharów.
– Dlaczego? – Dopytywał się, widząc zdenerwowanie na jej twarzy. – Co się stało?
– Spokojnie, to nasi – odparła, starając się nie dawać innym więźniom znaku, że ma z nim cokolwiek wspólnego, by nie komplikować sprawy.
– Co to ma znaczyć, co oni odpierdalają? – warknął, nie mogąc zrozumieć, dlaczego akurat w takim momencie ze wszystkim ruszyli. Haruno sama mówiła, że azyl nie jest jeszcze gotowy.
– Wprowadzają nowy porządek.

~*~

Dopiero teraz czuję, że UE nabiera tempa. Wreszcie ma kształt, jaki chciałam mu nadać od początku. Jak przypomnę sobie jak szybko cisnęłam z fabułą te 3 lata temu to aż mnie skręca. Tak wiele rzeczy wtedy nie zawarłam, które chodziły mi po głowie. Już nie mogę się doczekać na wielki powrót Hikari w opowiadaniu <3



.

1 komentarz:

  1. Czytałam w nocy półżywa i półślepa, ale i tak zauważyłam, że rozdział jest strasznie krótki. :(((
    Rozmowa Sasuke z Sakurą zbiła mnie trochę z tropu. Była bardzo sztywna, zimna... zupełnie jakby to co ona kiedyś do niego czuła, nie miało już znaczenia. Zastanawia mnie, co się stało z Sakurą? Szkoda, że ani słowem nie nawiązali do ich dawnej ''relacji'', chociaż nie mieli też za dużo czasu w sumie.
    Zabolało mnie też to, że ''Naruto wie tylko tyle, ile musi." Haaalo, dlaczego go nie doceniacie? Może akurat zachowałby się rozsądnie...? Dobła, sama w to przecież nie wierzę. XD Naruto to Naruto. Ale i tak szkoda, że nie wie. Przecież gdyby się zdenerwował, rozkwasił by Danzou w kilka chwil.
    No i akcja Sasuke w celi ukazała prawdziwą moc klanu Uchiha XD Ale boli mnie, że on siedzi zamknięty jak w klatce. :( Wypuść go szybko! Niech ratuje Konohe, walczy u boku Naruto i będzie bohaterem. A co!
    Mówiłam już, że rozdział był bardzo krótki, a dodając do tego fakt, że czytało mi się świetnie mimo zmęczenia, to wydaje się aż za krótki. Dlatego pisz szybko, bo kurczę... czasami mam ochotę nakopac ludziom, którzy mają talent do pisania, a są leniami czy coś. xD
    Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Created by Mayako | credit