Wznieć ogień
wrzeszczący płomieniem
milczący popiołem
duszy hamletycznej
Stojąc nad martwym, już zimnym ciałem brata, nie czuł zupełnie nic, prócz ulgi. Żadnych skrupułów, strachu, smutku, ani nawet radości czy satysfakcji. Twarz starszego Uchihy była biała, niczym kawałek nieskazitelnie czystej kartki. Ubroczona zaschniętą, brunatną krwią, na której zaczęły osiadać brzęczące muchy. Ich odwłok błyszczał zielenią, przyprawiając o mdłości. Sasuke wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę z rosnącą w sercu wyższością. Jedyne, czego mógł żałować to, że nie otrzymał odpowiedzi na dręczące go pytania. Prócz Itachiego, nie było już nikogo, kto mógłby wyjaśnić mu tajemnice ich klanu.
– To koniec – mruknął, układając dłonie w pieczęć.
Wiedział, że z chwilą śmierci, wszystkie winy zostają odpuszczone. Użył jutsu, po czym zwłoki stanęły w płomieniach. Swąd zwęglonego ciała niósł się po okolicy, odstraszając swoim duszącym zapachem wszystkie zwierzęta. Odszedł dopiero wtedy, kiedy zgasła ostatnia iskra, pozostawiając po sobie jedynie kupkę popiołu. Nim mógłby pozwolić sobie na powrót w rodzinne strony, miał do załatwienia jeszcze kilka niedokończonych spraw.
Oddalił się od miejsca, w którym wiatr rozwiewał proch pozostały po geniuszu klanu Uchiha. Teraz to on był tym najsilniejszym. Marzenie, jakie nosił w sercu od najmłodszych lat, wreszcie się spełniło. Obawiał się tylko jednego: czym będzie jego życie bez tak ogromnego pragnienia?
Każdy krok, który stawiał w kierunku zemsty sprawiał, że przepełniała go nowa siła. Nie zwracając uwagi na wszystko inne, uparcie dążył do wyznaczonego celu, lecz jednocześnie oddalał się od tego, co było ważne. Ciemność zaczęła pochłaniać jego umysł, zmieniać w coś, czym ostatecznie nie chciał się stać. Śmierć bliskich zmienia ludzi o sto osiemdziesiąt stopni. W chwili, gdy widział martwe ciała rodziców, przepełniał go strach. Nie bał się o nich, o swój klan. Kiedy stanął twarzą w twarz z niebezpieczeństwem, jedyne o co dbał to własne życie. Nie potrafił sobie tego wybaczyć bardziej, niż Itachiemu jego czynów.
Latami tłumaczył sobie, że był zbyt młody i słaby, aby cokolwiek zdziałać. Przyszedł dzień, kiedy ciemność rozświetlił jasny blask, a chłód zastąpiło ciepło. Pierwszy raz wtedy dostrzegł coś ponad zemstą. Przyjaciel. Patrząc na niego, czuł się jakby spoglądał w lustro. Niebieskie, pełne cierpienia tęczówki, te blond włosy i błyszcząca czerwienią chakra lisa, która go wypełniała. Wszystko to sprawiało, że przez ten jeden moment zapragnął cofnąć się w czasie. Choć nie widział go od lat, nadal nie potrafił wyprzeć z pamięci dumnego, lecz ciepłego uśmiechu.
Był ktoś jeszcze. Osoba, której przepełniony żalem głos, niemal zatrzymał go w Wiosce Liścia. Wbrew pozorom, nigdy nie potrafił patrzeć na cierpienie przyjaciół. Za każdym razem, kiedy ją ignorował, tak naprawdę bardziej niż kiedykolwiek pragnął ciepłych uczuć, jakie mu oferowała. Miłości, którą utracił wraz ze śmiercią rodziców.
Czasem miał wrażenie, że ktoś z góry celowo stawiał na jego drodze niesamowite osoby, a potem je odbierał, pozostawiając po nich wyłącznie pustkę. Wszystkie decyzje w swoim życiu, podejmował ze względu na samego siebie, nie myślał o innych. Cel, marzenia i zemsta. Kiedy spojrzał wstecz, wiedział, że ta ostatnia nie będzie tylko jego pustym, egoistycznym pragnieniem. To dla nich. Dla wszystkich osób w jego życiu, które potrafiły wniknąć w głąb duszy i zrozumieć to, co czuł; dostrzec w bezwzględnym potworze zwyczajną ofiarę.
– Czas wrócić do domu – szepnął, jednak na krótką chwilę zawahał się i obrał inny kierunek. Niełatwo było mu się z tym zmierzyć, ale wiedział, że tym razem powinien poczekać. Zawrócił, kierując się w stronę jednej z wiosek, w których nocował podczas podróży.
***
Jego złe przeczucia sprawdziły się, kiedy tylko przekroczył bramę. Dziewczyna miała niemałe kłopoty. Stała pod karczmą w towarzystwie trzech mężczyzn; jej oczy błyszczały czerwienią. Uchiha przyglądał się pojedynkowi. Mimo kekkei genkai, znajdowała się na niższej pozycji, ale zaimponowała mu swoją determinacją, której ostatnim razem nie posiadała.
– Wystarczy – warknął, przerywając walkę. Wystarczyło, że aktywował sharingana, a w jednej chwili, przeciwnicy wycofali się do karczmy, licząc na to, że Sasuke odpuści. Ruszył ich śladem, jednak zatrzymał się, czując zaciskające się na jego nadgarstku palce.
– Sasuke – szepnęła dziewczyna, głosem drżącym z emocji.
– Hikari – powiedział, dezaktywując swoją technikę. Była wszystkim, czego potrzebował, by móc spokojnie wrócić do domu. – Oddaj mi chakrę klanu Kokoro – dodał i nie czekając na przyzwolenie, przyłożył dłoń do czoła dziewczyny.
Wysysał z niej energię, czując jak rozchodzi się po jego ciele. Nie protestowała, stała nieruchomo z rękoma zwieszonymi wzdłuż ciała. Siła, którą wykradał, w jego mniemaniu należała wyłącznie do niego. Nie mógł pogodzić się z myślą, że istniał ktoś jeszcze, kto choć w małym stopniu dziedziczył krew Uchihów.
– Sasuke… – jęknęła, kiedy odchodził, zostawiając w niej zaledwie odrobinę chakry, by dziewczyna nie umarła z wycieńczenia.
– Czas wrócić do domu – odparł, nawet na nią nie spoglądając. Słyszał jak stawia za nim chwiejne kroki i nie rozumiał jej zachowania. Kolejny raz ją wykorzystał, odbierając to, co cenne. Uważał, że kobiety były naprawdę naiwnymi stworzeniami.
– Nie zostawiaj mnie samej – powiedziała, nie mogąc nadążyć. – Zabierz mnie ze sobą – kontynuowała, kiedy chłopak nie zatrzymał się. – Nie mam nikogo, nie mam dokąd pójść.
Przystanął z cichym westchnieniem. Tymi słowami trafiła w samo sedno jego umęczonej duszy. Hikari zachwiała się i runęła na ziemię. W ostatniej chwili zmaterializował się przed nią i podtrzymał. Kiedy dziewczyna straciła przytomność, wziął ją na ręce i ruszył w stronę bramy wioski. Gardził tym miejscem i chciał opuścić je jak najszybciej.
– Gdzie ja jestem? – spytała czarnowłosa słabym głosem, kiedy wreszcie uchyliła powieki.
Znajdowali się w malutkiej chatce, pośrodku gęstego lasu. Okolica zawsze wydawała się chłopakowi wręcz baśniowa. Jako dziecko zwykł bawić się w tym miejscu, kiedy sporadycznie opuszczał tereny Wioski Liścia.
– Możesz tutaj zostać tak długo, jak będziesz chciała – odparł Uchiha, który dotychczas tylko przyglądał się śpiącej dziewczynie. Nie miał sumienia, by znów zostawić kogoś na pastwę losu. Hikari była delikatna i niewinna, zupełnie nie pasowała do zimnego świata shinobi; jakby pochodziła z innej, odległej planety. Był jedną z niewielu osób, które mogły ją zrozumieć. On stracił wszystkich swoich bliskich, czuł się równie samotny. Latami wyznaczał sobie cele i granice i tylko dzięki nim mógł zajść tak daleko.
– A co potem? – mruknęła, siadając. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Był to niewielki pokoik z aneksem kuchennym, najwyraźniej znajdowali się w opuszczonej chatce wartownika. Sądząc po ilości kurzu i rupieci, nikt nie zamieszkiwał jej od lat.
– Tego jeszcze sam nie wiem – przyznał Uchiha, pierwszy raz wdając się w dłuższą i luźną pogawędkę. – Najpierw postaram się uporządkować swoje sprawy, a kiedy wszystko pójdzie zgodnie z planem, mogę zaoferować ci treningi.
– Treningi? – Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona.
– Jako shinobi dostaniesz dobrze płatną pracę – wyjaśnił, po czym wstał z miejsca. – Pójdę już – dodał, kierując się w stronę drewnianych drzwi.
– Czekaj! – krzyknęła, zrywając się z miejsca. Zakręciło jej się w głowie od gwałtownego ruchu. – Zostań jeszcze chwilę. – Wsparta o wezgłowie, podniosła się do pozycji stojącej. Przygryzła zalotnie wargę.
Uchiha uśmiechnął się pod nosem, nie potrzebował szczególnej zachęty. Podszedł do dziewczyny i odrzucając swoje wszelkie zasady, pocałował ją w usta. Pierwszy raz zdecydował się na seks z kobietą, z którą już wcześniej spał. Kiedy ściągnął jej czarny sweterek, ślad po niewinnej i nieśmiałej Hikari zaginął. Na jej miejscu pojawiła się kusicielka, której nie potrafił się oprzeć; jednocześnie czuł, że postępował niewłaściwie.
Nie mogąc pohamować pożądania, ujął jej twarz w obie dłonie, wpijając łapczywie w jej wargi. Krew Sasuke zawrzała, kiedy dziewczyna rozpinała kolejno guziki jego koszuli. Cieszyło go, że tym razem nie musiał udawać delikatnego romantyka. Wszedł w nią gwałtownie i zbyt szybko. Nie była na to przygotowana. Sprawił jej ból i choć podniecało go to i pobudzało, starł kciukami łzy spływające po policzkach dziewczyny. Musnął wargami kości policzkowe, schodząc do szyi, a potem całując rozgrzanymi wargami obojczyki.
– Chciałabym żebyś został na zawsze – szepnęła, kiedy po wszystkim, Uchiha zaczął się ubierać. Posłał jej blady uśmiech, jednak nie odezwał się. Czuł na sobie spojrzenie Hikari, dopóki nie zatrzasnął za sobą drzwi, a potem mógłby przysiąc, że usłyszał płacz.
Wiedział już, że popełnił błąd. Powinien od razu odebrać chakrę dziewczyny, kiedy spotkali się za pierwszym razem. W dodatku obiecał, że przez jakiś czas będzie ją trenował, pakując się w jeszcze większe bagno.
Kiedy stanął w bramie dobrze mu znanej wioski, pierwszy raz od długiego czasu w jego sercu pojawiło się dziwne uczucie. Mieszanina niepokoju i strachu nie pozwalały mu na stawianie pewnych kroków, lecz było już zbyt późno, żeby zawrócić. Shinobi obejmujący wartę przy wejściu, już dawno wyczuli jego obecność i otworzyli szeroko oczy. Nocne powietrze nieco go orzeźwiało.
– Kim jesteś? – zapytali, choć doskonale znali prawdę.
– Uchiha Sasuke – powiedział, spodziewając się ich gwałtownej reakcji. Ninja w jednej sekundzie natarli na niego, krępując ruchy.
– W imieniu Hokage, zostajesz zatrzymany – warknął jeden z nich, przykładając mu kunai do szyi. Mógł w ułamku sekundy wyswobodzić się z uścisku, jednak nie bronił się. Schował dumę do kieszeni, przynajmniej na jakiś czas. Był zdrajcą i od samego początku wiedział, że pierwsze tygodnie, a może nawet miesiące, spędzi w areszcie ANBU.
Pozwolił prowadzić się opustoszałą, główną ulicą Konohy. Nocą wydawała się być spokojna, wręcz martwa. Nie poznawał większości mijanych budynków. Wioskę wielokrotnie niszczono i odbudowywano, przez co tylko najsolidniejsze kamienice pozostały w niej od czasów jego młodości. Doskonale pamiętał okoliczności jego powstania i aż uśmiechnął się na samo wspomnienie; to Kiba szybkimi, wprawnymi ruchami nabazgrał obelgę na ścianie, kiedy to Maya odrzuciła jego zaloty.
Więzienie było zimne i przesycone wilgocią. Kiedy tylko znalazł się w niewielkiej celi, jeden z członków ANBU nałożył na niego szereg pieczęci, blokujących przepływ chakry. Uchiha nie odezwał się ani słowem; nie zadawano mu żadnych pytań, najwyraźniej czekając na dogodny moment.
– Po kiego wołacie mnie w środku nocy, wyłącznie z powodu jakiegoś mordercy. – Usłyszał pełen pretensji głos, który doskonale pamiętał. Do pomieszczenia wkroczyła wysoka blondynka w rozciągniętym, szarym dresie. Przecierała ze zmęczenia oczy, jednak kiedy skupiła wzrok na nowym więźniu, jej źrenice momentalnie rozszerzyły się do granic możliwości. – Jasny chuj – powiedziała, zatrzymując się gwałtownie.
– Delikwent twierdzi, iż jest Sasuke Uchihą – odezwał się jeden z żołnierzy, choć jego słowa były zbędne. – Jeśli Piąta pozwoli, możemy w natychmiastowym tempie sprawdzić jego prawdomówność.
– Nie – odparła Hokage, nie spuszczając wzroku z chłopaka. – Ja się tym zajmę.
– To sprawa ANBU – burknął inny zamaskowany shinobi, najwyraźniej jeden z generałów.
Opuszczone cele po obu stronach wąskiego korytarza świadczyły, że znajdowali się w nieużywanej na co dzień części więzienia. Sasuke czuł się, jakby był wyłącznie obserwatorem, a nie uczestnikiem wydarzeń. Zamieszanie wokół jego osoby wyraźnie go męczyło.
– Dowódca wyrazi zgodę, zawiadomcie go – odpowiedziała Tsunade, posyłając jednego z towarzyszących jej pachołków.
– Nie tylko wyrażam zgodę, a osobiście wezmę udział w przesłuchaniu. – Wchodzący do pomieszczenia mężczyzna wydał się chłopakowi dziwnie znajomy. Jego sylwetka, sposób w jaki się poruszał… Już gdzieś je widział. Z zablokowaną chakrą nie był w stanie rozpoznawać aury, a wizualnie trudno mu było ocenić.
– Wyjdźcie wszyscy z wyjątkiem Kakashiego – zarządziła Tsunade, wypraszając resztę towarzystwa. Na dźwięk tego imienia, Uchiha drgnął nieznacznie. Nie rozpoznał własnego mistrza. Co prawda miał na twarzy maskę ANBU, lecz mimo wszystko, powinien był się domyślić.
Kiedy w celi zostali we trójkę, Hatake zdjął osłonkę, ale jego usta oraz nos i tak pokrywała cienka warstwa czarnego materiału. Włosy mężczyzny urosły od ich ostatniego spotkania, kilka kosmyków niesfornie opadało mu na czoło. Wyglądał starzej, o wiele starzej niż Sasuke zapamiętał. Pod oczami sensei pojawiły się worki i sińce, prawdopodobnie spowodowane trudem nowej funkcji, jaką pełnił w wiosce.
– Co to ma znaczyć? – warknęła Tsunade, patrząc oskarżycielsko na Uchihę. Milczał, wpatrując się w martwy punkt ponad jej ramieniem. – Odpowiedz, do cholery!
– Spokojnie – powiedział Kakashi, lecz Piąta zignorowała go, podchodząc do chłopaka na wyciągnięcie ręki.
– Jeśli to kolejna z twoich gierek, lepiej od razu zniknij nam z oczu raz na zawsze – wycedziła, zaciskając dłoń na połaci jego koszuli. Materiał zaszeleścił, kiedy szarpnęła i podniosła go do pionu, używając swojej nienaturalnej siły. – Jeśli znów namieszasz im w głowach, osobiście upierdolę ci łeb!
Sasuke doskonale wiedział kogo i co miała na myśli. Poczuł jak paznokcie kobiety wbijają mu się w tors, przecinając skórę. Zmusił się do powstrzymania grymasu bólu, spoglądając na nią bez wyrazu. Nie potrafił zachować się inaczej. Nie był ich wrogiem, wręcz przeciwnie. Jednak nadal coś stało mu na drodze do normalności.
– Pozostaniesz w tej celu przez miesiąc, po dochodzeniu zadecydujemy, co z tobą zrobić – rzekł Hatake. Jego głos pozbawiony był wszelkich emocji. Już wiedział, czemu nie rozpoznał swojego sensei. W mężczyźnie zaszła nie tylko zewnętrzna zmiana. Nie wyczuwał w chłodnym tonie odrazy czy nienawiści. Wręcz przeciwnie, były mistrz brzmiał, jakby pozostawał obojętny na jego powrót do wioski, co było stokroć gorsze. Takie czekało go przyjęcie ze strony wszystkich bliskich?
– Wróciłem do domu – powiedział w końcu, choć słowa z trudem przeszły przez jego gardło. Bariera jaką wytworzył przed laty między sobą a Konohą, nie zmalała. Wręcz przeciwnie – przez cały ten czas tylko rosła w siłę. Im więcej czasu mijało, tym trudniej było mu ją skruszyć, rostrzaskać.
– To już nie jest twój dom – syknęła Piąta, zaciskając zęby z nienawiści. – Jesteś zwyczajnym, pospolitym zdrajcą, jakich wielu w tym miejscu. – Skinęła głową w stronę metalowych drzwi, prowadzących do dalszej części podziemnego więzienia ANBU. – Nawet oni cię nie uratują. Nie mają wpływu na to, co dzieje się pod powierzchnią Konohy.
– Mogę odpokutować, znam wiele cennych informacji spoza granic – mruknął Sasuke, siląc się na pewny siebie ton. Kobieta pokręciła głową, biorąc głęboki oddech.
– To nie pokuta, a zwyczajna sprzedaż – warknęła, po czym bez ceregieli skierowała się do wyjścia i z hukiem zatrzasnęła za sobą stalowe skrzydło.
Gdy mężczyźni zostali sami, zapadła głucha cisza. Raz po raz słychać było tylko odgłos kropel wody, które zbierały się pod sufitem i skapywały gdzieniegdzie do podstawionych na podłodze naczyń.
– Powiesz coś wreszcie? – huknął Uchiha, zaaferowany zachowaniem Hatake. Nie tego się spodziewał. Wiedział, że był zdrajcą, ale nigdy nie myślał o tym, iż po powrocie nawet przez ułamek sekundy, nikt nie powie do niego ciepłego słowa. W jego sercu na powrót zaczęła rodzić się nienawiść względem Konohy. – Ta pierdolona, zapyziała dziura nie jest warta całego zachodu. – Podszedł do ściany i z całej siły uderzył w nią zaciśniętą pięścią. Chociaż pozbawiony był dopływu chakry, otynkowany mur skruszył się. Po jego kostkach pozostało charakterystyczne wgłębienie, ubroczone świeżą krwią.
– I co teraz zrobisz? – spytał spokojnie Kakashi, obserwując jak w chłopaku narasta frustracja. – Znów uciekniesz? Będziesz żył niczym szczur, ukrywający się po okolicznych spelunach? – Sasuke zmrużył oczy, czując jak przesycone jadem słowa Hatake, wpijają się boleśnie w jego uszy. – Więc to pozostało po wielkim rodzie Uchiha?
– Nie masz pojęcia o moim klanie! – ryknął, kiedy dowódca tknął jego największej słabości. – Rozumiesz?! Nie masz pojęcia! – dodał, biorąc zamach.
Kakshi zatrzymał jego pięść zaledwie kilka centymetrów od swojej twarzy. Zrobił to celowo i z wielkim wyczuciem. Chłopak zaklął w myślach, nie potrafiąc opanować emocji. To miejsce miało na niego zły wpływ. Znów był tym samym, zalęknionym chłopcem. Znów jego przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Znów miał cierpieć, odtrącony przez wszystkich mieszkańców, patrzących z pogardą na klan Uchiha.
– Masz szansę – zaczął Hatake, wykręcając boleśnie ramię chłopaka. Sasuke syknął, zaciskając szczęki. – To najprawdopodobniej pierwsza i jedyna szansa, jaką ci dajemy. Decyzja należy wyłącznie do ciebie. Możesz ją zmarnować, zaprzepaścić… ale możesz także wykorzystać na swoją korzyść. Przemyśl to, Uchiha Sasuke.
Wyszedł, pozostawiając po sobie tylko głuchą ciszę i jeszcze większą niepewność.
~*~
Mogę tym razem zrzucić wszystko na bety. Choć ten jeden, jedyny raz. Nawet nie wiem co tu napisać, bo padam na pysk. Z niedzieli na poniedziałek idę na nockę do pracy, a w poniedziałek mam zajęcia. Nie wiem czy to przeżyję. Jeśli nie, nie zapomnijcie o mnie nigdy. XD
sasuke na chuj ty zyjesz powiedz mi
OdpowiedzUsuńdla Ciebie
UsuńO jak to się wszystko szybko potoczyło.
OdpowiedzUsuńDo samego końca miałam przed oczami widok palących się zwłok Itachiego :( Mojego Itachiego :(
Spotkał dziewczynę, zabrał chakre, potem uznał, że ją zostawi, a jednak jej pomógł, a potem się przespał, a potem znowu zostawił? Rany, Sasuke czasami naprawdę nie wie czego chce XDD
Teraz się zastanawiam czy powrót do wioski był dobrą decyzją? Czekam na ciąg dalszy! :)
Weny!
Aye, dziękuję za komentarz. Przecież Sasuke to zawsze był taki niezdecydowany dzieciuch XD Przynajmniej w moich oczach.
UsuńPierwsze co mnie tutaj przyciągnęło to przecudownie klimatyczny szablon, a szczególnie art, który na nim widnieje.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie przypomina mi bardzo czasy onetowskie (i tak, jest to komplement). Może głównie przez tematykę (czasy po tym, jak Sasuke opuścił wioskę), ale też pewnie przez styl. Ma to opowiadanie jakąś taką magię, która przyciągała czytelnika w czasach onetu (nie mówię o tych opowiadankach, a tych perełkach czytanych z zapartym tchem). To jest po prostu niesamowite, bo aż nabrałam chęci na ponowne obejrzenie Naruto, a to wszystko przez to opowiadanie. Zastanawiam się tylko czemu wcześniej nie zabrałam się za twoją twórczość (raczej na pewno to przez moje lenistwo).
Prolog urzeka. Nie potrafię więcej o nim powiedzieć, bo jest naprawdę minimalistyczny.
Rozdział pierwszy. To było coś. Mistrzowsko napisana pierwsza scena, która ukazuje się snem Sasuke. Jest w niej coś niebywałego, coś tajemniczego. I ta mała, niewinna Hikari, która okazuje się być "odwagą". Mam niemałe wrażenie, że to przez to, że Sasuke wchłonął jej chakrę w jakiś sposób się z nią powiązał. (Wyciągam wnioski na podstawie tego rozdziału, bo już jak widać wszystko nadrobiłam).
Szczerze powiedziawszy bardzo dobrze kreujesz charakter Uchihy. Jest taki, jaki powinien być. Odpowiedni. Niedostępny i pewny siebie. Zadufany w jakiś sposób w sobie i dumny ze swojego pochodzenia.
I narracja wychodzi Ci perfekcyjnie. Jestem obłędnie zafascynowana tym opowiadaniem. Masz taki lekki styl, że nic, tylko czytać i chłonąć.
Zastanawiam się nad kekkei genkai Hikari. Skąd ona wie, że Sasuke ją kiedyś zabije. Czyżby mogła wyczytać to z niego, czy z siebie samej. Nosić w ogóle takie brzemię, jakie ona nosi, pozostając przy tym tak niewinnym. Swoją drogą widziałam, że Sasuke się z nią prześpi, zrobiłaś z niego strasznie niewyżytego samca, który rozsiewa plemniki tu i tam. Ciekawe czy mama Sasuke byłaby dumna.
Trochę zawiodłam się na walce z Deidarą. Była dobrze napisana, ale lekko po macoszemu potraktowana. Myślę, że przydałaby się tam większa... dynamiczność. I trochę więcej opisów. A walka z Itachim praktycznie jest pominięta. Trochę czuję się zawiedziona, bo mam wrażenie, że dobrze byś sobie z nią poradziła.
Zastanawiam się po co Sasuke wrócił do domu. Przecież było do przewidzenia, że wpakują go do więzienia. Kakashi jako dowódca ANBU. Szczerze mówiąc, jak Tsunade powiedziała, że dowódca wyrazi zgodę, to miałam już przeczucie, że to będzie Hatake.
Zastanawiam się nad ostatnimi słowami Kakashiego. Czy Sasuke wykorzysta dobrze tę szansę? W sumie nie zdziwi mnie to, jeśli coś odwali.
Podsumowując: Jestem zachwycona i kompletnie kupiłaś mnie swoim stylem. Narracja jest przecudowna i to twoje lekkie pióro do pisania. No magia! Wpadłam po uszy.
To pozdrawiam serdecznie moja siostrzyczko i życzę weny!
♥
Jesssu, Sasik <3 Wzruszyłam się wręcz. Okropnie Ci dziękuję za to, że po przeczytaniu odniosłaś się do całej historii. Cieszę się, że w taki, a nie inny sposób to wszystko postrzegasz. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę i do samego końca, czytanie tego opowiadania będzie sprawiało ci przyjemność. Z drugiej strony mam teraz cholerne obawy, że nie sprostam Twoim oczekiwaniom.
UsuńBaaardzo, bardzo dziękuję <3 Kochciam.
ROBISZ MI GANGLION Z MÓZGU XD
OdpowiedzUsuńPoważnie, relacja między Hikari a Sasuke rozwinęła się tak szybko, że to aż niemożliwe xD Myślałam, że będzie ich łączyć tylko jednorazowy seks, zwłaszcza, kiedy Uchiha zaczynał wspominać Sakurę, ale nagle Hikari zamienia się w rasową prostytutkę i zaciąga go do łóżka. Myślę, że za jej działaniami czai się coś więcej, bo na razie lekko mnie irytuje jej zachowanie :/ Ale generalnie jest dobrze, i blog niesamowicie mnie wciągnął <3 Wydaje mi się, że w którymś rozdziale wydarzy się coś, co kompletnie mnie rozdepcze, ale możliwe, iż to tylko moje głupie przeczucie xD Uwielbiam twoją narrację, rzadko się zdarza, żeby ktokolwiek tak dobrze skupił się na osobie samego Sasuke, a jednocześnie nie pominął innych postaci <3
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział
Yakii
Tak teraz czytam ten komentarz i wiem, że muszę spiąć tyłek XD
UsuńChyba nie mam słów, by jakoś ten rozdział skomentować, ale jestem zakochana w Twoim stylu i Sasuke, którego kreujesz (choć czasami zaczyna mnie denerwować, ale jest to chwilowe). Lubię, lubię, lubię to opowiadanie. Bardzo.
OdpowiedzUsuńPisaj! ♥
Obawiam się, że znienawidzicie Sasuke :D
UsuńICZIREEEEEEEJ, PRZYBYŁAAAAAAM!
OdpowiedzUsuńNo to tak, na wstępie: zakochałam się w sposobie, w jaki opisujesz. Poważnie, już na Peculiar mnie oczarowałaś (choć jestem dopiero na początku historii), a tutaj to rozgromiłaś po prostu. ♥
Mam mieszane uczucia co do Hikari, niestety. Polubiłam ją, naprawdę ją polubiłam. Niestety, ale mam dosyć upierdliwą przypadłość — o ile taką Sakurę bez problemu widzę z innymi chłopami (nawet OC), tak nie potrafię zdzierżyć Sasuke z inną kobietą (chyba, że czytam opowiadanie SasuSaku, gdzie tam Sasuke początkowo sobie z jakimiś laskami baluje xD). Stąd te moje uczucia wobec Hikari. Zwłaszcza po słowach z tego rozdziału, jakie skierowała do Uchihy, oraz po jego nastawieniu — pierwsza kobieta, z którą poszedł do łóżka drugi raz.
Pociesza mnie to, że ma być krótki wątek SasuSaku — domyślam się, że będę chciała Cię po nim zabić i będę płakać. xDD No ale i tak jest to pokrzepiająca myśl.
Ta scena w więzieniu: kocham Tsunade. No kocham ją, no. Reakcja Kakashiego jakoś bardzo mnie nie zdziwiła (zaskoczyło mnie natomiast jego dowodzenie ANBU), aczkolwiek spodziewałam się jakiegoś ciepłego słowa. Tak jak Uchiha zresztą, który się przeliczył. No i tutaj powiem Ci, że świetnie oddałaś jego wersję z czasów pierwszej serii czy to Shippuudena. Taki zagubiony chłopczyk, impulsywny i roztargniony. Propsuję!
Obawiam się, że Sasuke jednak ponownie zrani swoich przyjaciół, bo nie wytrzyma presji i znów czmychnie. To jest bardzo prawdopodobne, niestety. Przeraża mnie wizja więzi jego i Hikari, ale cóż, nawet jeśli mieli by wziąć ślub, mieć dzieci i zasadzić wspólnie drzewko — wiem, że nie zniechęci mnie to do opowiadania (kto wie, może wręcz przeciwnie?), bo nie byłam w stanie oczu oderwać od tych rozdziałów.
Iczi, to opowiadanie tak przyciąga. Oddałaś charakter Shippuudena właśnie z tego okresu, gdy wielkimi krokami zbliżała się wielka walka braci Uchiha. Ten blog to miazga, serio. Żałuję, że nie wpadłam tu wcześniej.
ALE! Jest rzecz, która mnie baaardzo zawiodła: ten rozdział dodałaś początkiem marca! Tfu, Ichi. Mnie zarzucasz przerwy, a sama lepsza nie jesteś! Mamy maj i 50% rozdziału! Masz u mnie minusa, przykro mi.
Do następnego, Domi! Pozdrawiam ♥
Jezuu Oksik <3 Nie spodziewałam się tylu miłych słów od Ciebie. Jestem przeszczęśliwa i wzruszyłam się normalnie! Aż dostałam power do pisania i docisnęłam do 80% rozdziału. Lovkiii <3
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak idzie pisanie?
OdpowiedzUsuńWszyscy czekamy! <3
"Jasny chuj" wypowiedziane przez Tsunade spowodowało u mnie wybuch śmiechu w kawiarni. Dzięki. XD
OdpowiedzUsuńDawno mnie u Ciebie nie było. Opowiadanie trzyma poziom.
Tsunade wyszła cudownie.
Pozdrawiam i czytam dalej :D