środa, 8 lutego 2017

3. Twarzą w twarz




Wyszepcz słowa
konsekwentnie nietrwałe
bezkreśnie nieskończone
arytmiczne


Szum strumienia działał na niego uspokajająco i koił nerwy. Uchiha podniósł mały, nieregularny kamień i cisnął nim przed siebie. Z pluskiem wpadł do wody, pozostawiając po sobie na jej tafli charakterystyczne kręgi. Po drugiej stronie rzeczki, w promieniach zachodzącego słońca stały dwie wysokie postacie. Zadrżał z lekkim przestrachem, nie czuł się na siłach, by w tym momencie walczyć.
– Uciekaj – mruknął do dziewczyny, siedzącej kilka metrów dalej.
To był dla niej jedyny ratunek. Nie odezwała się, lecz ostrożnie wstała, nie spuszczając oczu z dwójki zbliżających się mężczyzn. Rosnące podniecenie wypełniło umysł Sasuke, usuwając z niego uczucie niepewności.
– Głupi bracie. – Usłyszał, na co uśmiechnął się z ironią.
Nie był jeszcze gotowy na tę walkę, ale wierzył, że posiada wystarczająco dużo siły, aby stawić opór przeciwnikowi.
– Itachi – warknął, czując nagły przypływ energii.
W końcu miał możliwość, by sprawdzić na co go stać. Podczas ostatniego spotkania z bratem nie potrafił się nawet do niego zbliżyć.
– Sasuke, to jeszcze nie czas. – Wyciągnięte ramię dziewczyny zawisło w powietrzu, kiedy chłopak zwrócił ku niej swoje krwistoczerwone oczy.
Nie posłuchałby jej nawet, jeśli zaczęła by go prosić. Jego brat stał tam, przed nim, to oznaka, że właśnie "ten czas" nadszedł.
– Nie mam zamiaru z tobą walczyć – powiedział starszy Uchiha, gdy Sasuke ruszył ponad taflą wody w stronę przeciwników. – Posłuchaj dziewczyny i odejdź!
Ten jednak zignorował ostrzeżenie swojego wroga, a w jego dłoni zaczął tworzyć się drobny ładunek elektryczny.
Kątem oka zauważył, że towarzyszka aktywowała Sakkaku, po czym jej spojrzenie powędrowało w kierunku Itachiego. Wciągnął gwałtownie powietrze, widząc jak jego brat sztywnieje. On również nie spodziewał się tej zdolności. Udało jej się. Teraz tylko musiała wytrzymać wizje, które mogła zobaczyć w przeszłości jego brata. Sam miał okazję je obejrzeć, czego do dziś nie potrafił wyrzucić z głowy.
– Chidori! – wrzasnął, kiedy dzielił go zaledwie metr od przeciwnika, który pozostawał całkowicie bezbronny. Jak przez mgłę zauważył, że Hikari odwraca wzrok i doskakuje do nich.
– Nie! – Rozległ się jej pełen paniki krzyk.
Sasuke nie rozumiał, co właśnie miało miejsce, lecz nagle, tuż przed jego twarzą, pomiędzy nim a bratem, znalazło się drobne ciało dziewczyny. Było za późno na jakąkolwiek reakcję, jego dłoń wraz z ładunkiem zetknęła się z jej piersią. Czyżby nie wytrzymała wizji, które ją dosięgły? W takim razie czemu stanęła pomiędzy nimi, skoro widziała jakim byl okrutnym człowiekiem? Te i miliard innych myśli dopadły jego umysł w ułamku sekundy. Obrazy, które rejestrował, w głowie pojawiały się jakby w zwolnionym tempie: jej krzyk, zdezorientowane spojrzenie Itachiego, który tuż po tym zniknął w chmurze dymu, aż w końcu własna dłoń, która wciąż znajdowała się w tym samym miejscu.
Widział jak po rękach spływała mu krew tej drobnej i niewinnej osóbki. Jej oczy pozostały nieruchome, a ciało zawisło, podtrzymywane tylko przez jego silne ramię. Martwe spojrzenie wpatrywało się w niego oskarżycielsko.

***

W ułamku sekundy podniósł się z łóżka, zalany zimnym potem. Nie był pewien czy to wpływ Sakkaku znów oddziaływał na jego sny, czy może własny umysł płatał mu takie figle. Siedział na przydzielonym dla niego łóżku i obserwował pogrążoną we śnie twarz Hikari. W pomieszczeniu nadal panował półmrok, przez co jej włosy i rzęsy wydawały się być jeszcze intensywniej czarne niż zazwyczaj, a skóra blada. Gdyby nie unosząca się z wolna klatka piersiowa, mógłby pomyśleć, że dziewczyna nie żyje. Sprawiała wrażenie tak spokojnej i delikatnej, że najmniejszy ruch mógłby spowodować, iż rozpadłaby się w jego rękach na drobne kawałeczki.
– Jeszcze kiedyś się spotkamy – szepnął, kiedy w końcu zdecydował się wstać i opuścić pokój.
Czy tego chciała czy nie, należała już do niego. Jeszcze poprzedniego wieczoru poprzysiągł sobie, że kiedy Sakkaku dziewczyny osiągnie swoją szczytową formę, wróci po nie. Nie mógł przepuścić między palcami tak silnego, legendarnego daru; dla dziewczyny i tak był on przekleństwem. Wmówił sobie, iż wyświadczy jej przysługę, odbierając cenne oczy prawowitej właścicielce.
Opłacił sypialnię na kilka dni, w razie gdyby dziewczyna nie znalazła sobie lepszego noclegu. Sam nie był pewny dlaczego to zrobił, ale wiedział, że ten gest uspokoi resztki sumienia, które jeszcze posiadał. Wyruszył w drogę, kiedy tylko pierwsze promienie słońca przecięły horyzont.
Czuł, że jego całe życie osadziło się w martwym punkcie. Żeby z niego wybrnąć, miał do wykonania tylko jedno, istotne zadanie – zemsta. Latami zbierał siły, trenując wytrwale. Podróżując kilka dni u boku Hikari, zrozumiał, że zbliża się czas, w którym wreszcie osiągnie dany sobie cel.
Jedna, niewielka iskierka; impuls. Nie był w stanie kontynuować samotnej tułaczki, każda komórka jego ciała chciała osiedlić się gdzieś, odpocząć. Było tylko jedno miejsce, w które mógł powrócić; miejsce, w jakim pozostawił wszystko, co ważne: dom i serce pełne przyjaciół.
Nie był pewny czy wciąż wierzył w bzdury, zwane przyjaźnią. Gdzieś, głęboko wewnątrz niego tliło się pragnienie, żeby móc żyć tak, jak żyje zwyczajny człowiek. Bez straty, pogoni za siłą i  obcej krwi, brudzącej jego dłonie i ubranie. Jednym z jego dziecięcych marzeń było odbudować klan wraz z godną tego kobietą.
Uśmiechnął się lekko, kiedy przez myśl przebiegły mu twarze dwójki przyjaciół. Wielokrotnie zastanawiał się, jak wyglądało życie w wiosce po jego odejściu. Jakaś część niego wciąż tam tkwiła, przyciągając jego umysł niczym magnes. Nie mógł się temu poddać, dopóki nie dokończy spraw, jakie miał jeszcze do załatwienia poza Konohą. Pragnienie zemsty było zbyt silne; zbyt mocno zakorzenione.
– Już niedługo – obiecał sobie, przemierzając skalisty wąwóz. – Niedługo moja podróż dobiegnie końca.


***


Kolejny świt, obudził go cichym śpiewem ptaków. Ich ćwierkanie przybierało na sile, tworząc żywą melodię, chłodnego poranka. Powietrze drażniło skórę, po której wędrowało kilka pojedynczych mrówek. Ziewnął przeciągle, prostując się powoli. Zasnął na grubym konarze, oparty plecami o chropowatą korę. Czuł nieprzyjemny ból w kręgosłupie. Skupił leczniczą chakrę w dłoni i rozluźnił zastane przez noc mięśnie. Ulga nadeszła w ciągu zaledwie kilku sekund; mógł ruszyć dalej.
Uszedł zaledwie dziesięć kilometrów, kiedy zorientował się, że znów ktoś podąża jego śladem. Z początku czuł charakterystyczną dla krwi Uchiha aurę, lecz wydawała się jakby głęboko skryta. Przez chwilę był pewien, że to Hikari, która dziedziczyła geny jego przodków, jednak postacie były dwie, a ich chakra zbyt intensywna, jak na tę wątłą dziewczynę.
Czyżby?
Zanim zdołał rozwikłać zagadkę, odpowiedź sama do niego przyszła. Zatrzymał się, widząc dwie postacie, ubrane w czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. Nie była to jednak osoba, której się spodziewał. Musiał zadowolić się jedynie namiastką tego, co czekało go w przyszłości. Mógł się z nimi rozprawić w kilka minut. Znał doskonale tych ludzi, stanowili zaledwie niewygodną przeszkodę na jego drodze do celu.
– Kogo my tu mamy – powiedział blondyn, śmiejąc się głośno.
Pukiel długich włosów zakrywał jedno z jego oczu, podczas gdy drugie rozglądało się dziko po okolicy. Byli zbyt pewni siebie; zgubne posunięcie. Obok niego kroczył wyższy, lecz bardziej cherlawy kompan, na którego twarzy znajdowała się pomarańczowa maska. Zakrywała wszystko, z wyjątkiem jednego oka.
Uchiha wyprostował się, uśmiechając szyderczo. Los mu sprzyjał, zsyłając okazję do sprawdzenia swoich umiejętności, szybciej niż przypuszczał.
– Czy to nie ten smark od Uchihów? – zawył zamaskowany z satysfakcją.
Sasuke zmarszczył brwi, nie rozpoznając drugiego z członków Akatsuki. Nie wiedział dlaczego wciąż wyczuwał w nim chakrę charakterystyczną dla swojego klanu. Z pewnością do niego nie należał.
– Na wasze nieszczęście – warknął z pogardą.
Nie zastanawiał się, nie kalkulował, nie czekał. Katana w ułamku sekundy znalazła się w najbardziej odpowiednim dla niej miejscu – w jego ręku. Uskoczył, widząc zmierzające do niego  pająki, wytworzone z białej gliny Deidary. Za dobrze znał sztuczki chłopaka, by dać się nabrać na jego wybuchowe zabawki. Blondyn nie stanowił dla niego zagrożenia, jednakże był pewien, że nie może spuszczać wzroku z drugiego przeciwnika.
– Weź się do roboty, Tobi! – krzyknął Deidara, gdy oczy Sasuke błysnęły złowrogą czerwienią.
Nie miał szans z tym kekkei genkai, wiedział, że tylko walka sharingana z sharinganem przyniesie zamierzone efekty. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż w oczach Sasuke, poruszał się niczym tonący w bagnie wół. Mimo wszystko, stojący przed nim Uchiha nadal był tylko dzieciakiem. Z pewnością posiadał mniej doświadczenia w walce niż elitarni członkowie najsilniejszej organizacji w świecie ninja.
Sasuke trzymał na dystans eksplodujące figurki, nie pozwalając, by fale uderzeniowe pokrzyżowały mu plany. Działania blondyna były bezcelowe, zbyt powolne. Mógłby unikać jego ruchów przez godzinę, a nawet nie dostałby zadyszki.
– Deidara-sama! – zawył zamaskowany, gdy jego kompan nie uniknął kolejnego ciosu.
Katana rozcięła poły czarno-czerwonego płaszcza, hacząc o ciało. Przeciwnik upadł na brzuch, jednak podniósł się szybko na równe nogi, zirytowany bezczynnością swojego towarzysza. Z rany na plecach wypływała krew, zdobiąc swoim szkarłatem błyszczący w słońcu piasek.
– Pożałujesz tego, gówniarzu! – ryknął, formując kolejną, misterną rzeźbę, a następnie wykonał szereg pieczęci.
W ułamku sekundy, na polu walki pojawił się monstrualny ptak, który zamknął Uchihę w miażdżącym uścisku. Opatulił ciało chłopaka skrzydłami, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchy. Wpadł w pułapkę. Ptaszysko wzbiło się w powietrze, tworząc wokół Sasuke szczelną, wybuchową gurdę. Kształt zawisł kilkadziesiąt metrów nad ziemią, przybierając ostateczną, owalną formę.
– Mam go w garści! – wrzasnął blondyn, wybuchając złowrogim śmiechem. – Katsu!
Z dziką radością i przyjemnością wymalowaną na twarzy, aktywował swoją technikę. Eksplozja wymiotła okolicę, pozbawiając okoliczne drzewa liści. Ich nadpalone konary skrzypiały leniwie, ostatkiem sił.
– Pudło! – pisnął Tobi, pokazując palcem na fioletowy kształt.
Mina Deidary momentalnie zrzedła. Ciało Uchihy osłonięte było przez Susanoo, które nie przepuściło ani jednego odłamka. Chłopak wylądował bezpiecznie na ziemi, uśmiechając się szyderczo. Kropelka potu spłynęła po jego skroni, musiał przyznać, że o mały włos nie dał się złapać w sidła. Znów niepotrzebnie nie docenił przeciwnika. Zaklął pod nosem. Umiejętności blondyna nie wybiegały dalece ponad przeciętnego jounina, lecz poprzez ignorancję, prawie pozwolił mu się zranić.
– Tylko na tyle cię stać? – zapytał, jednak wciąż odczuwał lekki niepokój.
Widoczność jego sharingana była obniżona poprzez kłęby gęstego dymu. W ten sposób mógł śledzić ruchy tylko jednego, znajdującego się najbliżej przeciwnika.
Nie miał pojęcia, co planują. Zauważając zbliżający się kształt, przeciął powietrze kataną. Z impetem nadziała się na blondyna, przebijając jego ciało na wylot. Ofiara kaszlnęła krwią i opadła ledwie żywa. Poszło zbyt łatwo; coś było nie tak.
– Skurwysyn! – warknął Uchiha.
Z początku był pewien, iż Tobi jest tylko tłem, jednak chłopak wykorzystał swojego kompana jako żywą przynętę. Sasuke rozejrzał się dookoła, po zamaskowanym nie było ani śladu, lecz wyczuwał jego obecność. Nie miał pojęcia jaką formę przyjął, ani gdzie się ukrył.
Zaparł stopę o bark Deidary i wyszarpnął swoją broń z jego ciała. Z odrazą otarł ostrze rąbkiem koszuli. Resztki posoki pozostały na błyszczącej stali, zastygając w postaci brunatnej smugi. Popatrzył w gasnące oczy przeciwnika, nie mając litości dla takiego ścierwa; wiedział, że zabijając śmiecia z Akatsuki robi więcej dobrego, niż złego. Sumienie tym razem miał czyste.
– To jeszcze nie koniec – wycharczał blondyn, nim całkowicie uszło z niego życie.
Sasuke doskonale wiedział, że zabawa dopiero się zaczyna.
– Wyjdź, tchórzu! – krzyknął, podrzucając lekko katanę, jakby sprawdzał jej wyważenie, chociaż broń Uchihów zawsze była doskonała w każdym calu.
Pragnienie rozlewu krwi, znów uderzyło w niego ze zdwojoną siłą. Zadrżał, przestraszony reakcją swojego organizmu na nadmiar adrenaliny. Przeklęta pieczęć paliła żywym ogniem, wzmagając żądne walki podniecenie.
– Katon: Hoosenka no Jutsu! – wrzasnął z satysfakcją.
Kilkanaście ognistych kul wystrzeliło w powietrze, każda w innym kierunku. Jedna z nich musnęła ciało Tobiego, zmuszając do ponownego zmaterializowania. Uchiha wykorzystując moment, wyskoczył w górę, mierząc ostrzem w przeciwnika, lecz i tym razem chybił.
Zamaskowany w ostatniej chwili odsunął się, po czym wykonał ognisty kontratak. Skumulowany, owalny pocisk płonącej chakry zwolnił jednak w ostatniej chwili, dając Sasuke czas na wykonanie uniku. Popatrzył zaskoczony na przeciwnika.
– To już nie moja walka – powiedział Tobi, lecz zupełnie innym głosem; grubszym i głębszym.
Brunet powędrował za jego wzrokiem, a kiedy zrozumiał słowa wroga, zadrżał, przepełniony wszelakimi emocjami. Zamaskowany członek Akatsuki zniknął z pola bitwy w ułamku sekundy, ustępując miejsca nowemu.
Oczy Sasuke pociemniały momentalnie; z jaskrawoczerwonych, zrobiły się wręcz burgundowe. Wściekłość przejęła kontrolę nad jego ciałem. Nie mógł sobie na to pozwolić. Latami trenował, aby stać się silniejszym od niego, wreszcie miał okazję sprawdzić swoje umiejętności w ostatecznym starciu. Przypomniał sobie swoje własne słowa: niedługo moja podróż dobiegnie końca. Sny i przeczucia, które towarzyszyły mu od kilku dni, nie pojawiały się bez powodu. Był pewien, że znów demony wysłuchały jego próśb, zsyłając upragnionego od wieków przeciwnika.
Wyprostował się, oddalając od siebie wszelkie niewygodne wspomnienia. Obserwował jak jego wróg stawiał krok za krokiem, zmniejszając dystans pomiędzy nimi. Zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy dzieliło ich zaledwie piętnaście metrów.
Sasuke podniósł wzrok ze stóp rywala na twarz. Uśmiechnął się, wbijając spojrzenie w pozbawione wyrazu oczy, pod których naciskiem wielokrotnie się złamał. Tym razem to była jego szansa, nie miał zamiaru już nigdy więcej się przed nim płaszczyć. Jego ciało przesycały niezmierzone pokłady chakry. Poprzednia walka nie osłabiła go, wręcz przeciwnie, była idealną rozgrzewką. Każdy mięsień jego ciała prosił się o więcej krwi i cierpienia.
– Głupi bracie – powiedział spokojnie, naśladując przesycony pogardą i ironią ton, którym Itachi karmił go przy każdym ich spotkaniu.
Pragnął, by stojąca przed nim osoba przeżywała taką samą katorgę, przez jaką on sam musiał przejść w dzieciństwie. Nawet najgorsze tortury nie były w stanie zmyć bólu i załatać jątrzącej się dziury w sercu, jednak był pewien, że gdy dusza ciemiężyciela, za jego sprawą, w końcu opuści swe ciało, wreszcie poczuje się lepiej. Będzie wolny.

~*~

Podjarana swoim nowym pomysłem, jednak postanowiłam publikować UE jak leci bez wyznaczania dalszych terminów, jak robię to na Pecu. Liczę na to, że do zakończenia Peculiar będę miała już ogarnięte partówki z Few Leaves do końca. Dawno nie byłam tak przejęta blogami, jak epilogiem na Pecu i swoim nowym pomysłem na KakaSaku.
Przeokropnie dziękuję moim dziewczynom <<<Mayako&Kejża Spółka z o. o.>>> za pomoc w ogarnianiu zarówno nowych, jak i starych opowiadań. Gdyby nie moje bety dostalibyście rozdział pełen literówek i uścielony kaskadą nieuzasadnionych przecinków.
P.S.
Kejża grozi mi od kilku rozdziałów. Ratujcie mnie, bo inaczej nie dokończę blogów.

P.P.S.
To nie moja wina, że z rozdziału na rozdział robię coraz bardziej kretyńskie błędy. T_T


19 komentarzy:

  1. PIERWSZA! LOOOL. XDDDD
    Byłam pewna, że Hikari jakoś tam za nim ruszy, obudzi się, cokolwiek. xD W każdym razie te końcowe słowa Sasuke "głupi bracie" grrr awwww. <3 Już mi się podoba, że tak często tutaj publikujesz. Może rozdziały nie są jakoś porywająco długie, ALE cenię sobie to, bardzo. xD W ten sposób zachęcasz mnie bardziej. xDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam to ułatwienie, że już raz to pisałam tylko bez ładu i składu. Całość poprzedniej wersji miała 18 stron, a teraz jeden rozdział 6-7, więc jest progres. A nie chcę zapychać historii fillerami XD
      <3

      Usuń
  2. Co Ty masz za zjebaną godzinę ustawioną na tym blogu? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże budujący komentarz XDDD
      NIE WIEM XD

      Usuń
    2. No więc ogólnie wróciłam, żeby podarować Ci bardziej budujący komentarz. Ale zapomniałam, jak w pizdę ten rozdział jest krótki i jak już się wejdzie na podstronę komentowania, to zajmują one więcej przestrzeni. xD

      I właściwie niewiele mogę powiedzieć, bo zaserwowałaś nam głównie opis zimnej walki, która dopiero na koniec została doprowadzona do jakiegoś punktu, w którym ciekawość osiągnęła zenit i pojawiły się pytania. Ale - jak to powiedziała Kaori - wjechał tani chwyt, który ja też stosuję. *aw, pjona!*

      Dlatego chuj Ci w dupę, trollu. Daj mi już następny. xD

      Usuń
  3. Podoba mi się Twoje lekkie pióro i sposób, w jaki potrafisz oczarować czytelnika i wprowadzić go w swój świat. Jest to zupełnie inna historia od tych, które można znaleźć, a zwłaszcza pisana z perspektywy Sasuke (i to w tak cudowny sposób!).

    Hikari to postać, której kompletnie nie ufam. Nie tylko dlatego, że spała z Sasuke (SasuSaku forever, nic nie poradzę xD), ale też dlatego, iż zadziałała na niego inaczej niż każda inna. COŚ W NIEJ JEST, CO MNIE NIEPOKOI.

    Tak czy inaczej, czekam na ciąg dalszy, a widzę, że chyba długo czekać nie będę :3 Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że osoby lubiące SasuSaku będą zadowolone z pewnego wątku. Albo wręcz przeciwnie, zwiną ten epizod w kulkę i wsadzą mi w tyłek XD
      Mam własnie ten problem, że często kiedy czytam własne teksty wydają mi się jakieś takie ociężałe, trudne do zrozumienia. Martwię się, że nie potrafię właściwie opisać tego, co chcę przedstawić czytelnikowi.
      Cieszę się, że mimo wszystko, potraficie się w tym odnaleźć. Staram się jak mogę :3

      Usuń
    2. No to najwyżej będziesz żyć z kulką w tyłku xD

      Fakt, może być ciężki, ale... chyba jestem tego typu czytelnikiem, że wymagam, aby tekst był ciężki. Może przez to czyta mi się to tak lekko? Pokrętna logika, wiem ahahah :D Osobiście bardzo mi się podoba :3

      Usuń
  4. Obraziłabym Cię teraz za to, że skończyłaś w takim momencie, ale przypomniało mi się jak tani to chwyt na budowanie napięcia. Bez urazy. XDDD Poza tym widzę 99% przy kolejnym rozdziale, więc jakoś mnie to pociesza.
    Interpretacja wierszy na polskim całkowicie mnie powaliła, więc trudno mi cokolwiek teraz napisać. Na pewno ten rozdział pomógł mi na nowo zrozumieć jak cudowną postacią jest Itachi. I że jest sto razy lepszy od Naruto i Sasuke. Walić ich. Itachi jest tak przystojny, wrażliwy i wielowymiarowy, że .. mrrr. xDDDDDD
    Spodobał mi się sen Sasuke i jego odzwierciedlenie w rzeczywistości. "Głupi bracie" <333 Wygrałaś tymi dwoma słowami.
    Czekam na kolejny! Buziaki! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje komentarze zawsze budzą mój niepokój. Nie wiem czemu, ale jak dostaję maila, że Kaori zostawiła komentarz, to przechodzą mnie ciarki. XD mam jakiś taki wewnętrzny strach, że w pewnym momencie coś spierdolę w opowiadaniu a Ty mnie zjedziesz równo. Zupełnie takie same odczucia miałam w związku z Mayako, nim ją poznałam. XDDD

      Usuń
    2. Poczułam się teraz, jakbym była nie wiadomo jak straszna. xDDD

      Usuń
    3. Kurwa, myślałam, że tylko ja tak z nią mam. xD Pjona Domi. xD

      Usuń
  5. Cudnie opisana walka *_* Jestem podekscytowana.
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zostawił Hikari. Ulżyło mi. Nie mogę jej znieść, aż mnie nosi. Do tego przed oczami ciągle widzę sceną z poprzedniego rozdziału... ugh...

    Pozdrówki, tulaski ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nie spodziewałam się, że aż tak ktoś znienawidzi Hikari.

      Buziaki <3

      Usuń
  6. a ja ją uwielbiam w przeciwienstwie do Haruno, więc mam nadzieję że sasuke wybierze ją ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam, witam!
    Uznałam, że powrócę do świata blogów, więc musiałam nadrobić parę opowiadań i oczywiście wśród nich musiało pojawić się twoje!
    Itachi i Deidara w jednym rozdziale?!?! Matko, lepiej być nie mogło! <3
    Hikari - polubiłam ją. Kibicuję jej :) Mam nadzieję, że szybko dojdzie do siebie i równie szybko się znowu pojawi :) Zaciekawiła mnie jej moc, więc chcę więcej!
    Czekam na ciąg dalszy! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kolejna osoba za Hikari. Już myślałam, że nikt jej nie polubi. <3

      Usuń

Obserwatorzy

Created by Mayako | credit